Przed Wami Inspiracja Francją!
Przygotowałyśmy magnes z nocnym widokiem Paryża, recenzję powieści "Lekcje francuskiego", francuskie zdobienie paznokci z wieżą Eiffla, relację z wizyty w warszawskiej kawiarni Odette i inspirujące zdjęcia prosto z Francji.
Zapraszamy!
Zdjęcia prosto z Francji:
Francuskie piosenki do posłuchania podczas czytania
Louane - Avenir
i spokojniejsza propozycja
Coeur de pirate - Mistral Gagnant
Lubicie francuską muzykę? Może możecie nam coś polecić? ;)
Recenzja powieści "Lekcje francuskiego" autorstwa Hilary Reyl
Główna bohaterka Kate wyjeżdża do Paryża i zaczyna pracę jako asystentka u znanej fotograf Lydii. Okazuje się, że życie we Francji nie jest tak kolorowe, jak mogłoby się wydawać, a rodzina szefowej Kate nie należy do normalnych.
Powieść "Lekcje francuskiego" opowiada o życiu młodej dziewczyny, która trochę się pogubiła. Głównym wątkiem jest po prostu historia Kate, jej rozterki (także te miłosne) i życiowe decyzje.
Powieść pt. "Lekcje francuskiego" autorstwa Hilary Reyl nie wywoła w nas ponadprzeciętnych emocji, ale możemy ocenić ją raczej pozytywnie. Jest to lekka, szybka do przeczytania lektura. Jeśli lubicie typowe historie o "zwykłym" życiu z miłosnymi wątkami, to powinnyście być zadowolone.
Weronika deklaruje jednak, że lubi tego typu książki, ale ta wypada nieco gorzej od innych z podobnej kategorii.
Po przeczytaniu "Lekcji francuskiego" można mieć wrażenie, że cała historia nie miała żadnego celu i zmierzała donikąd. Nic szczególnego się nie wydarzyło i byłyśmy zdziwione, że do samego końca nie doczekałyśmy się szczególnej intrygi czy punktu zwrotnego w biegu wydarzeń. Nagle powieść była zakończona i pozostało odczucie - po co to wszystko?
Powieść "Lekcje francuskiego" opowiada o życiu młodej dziewczyny, która trochę się pogubiła. Głównym wątkiem jest po prostu historia Kate, jej rozterki (także te miłosne) i życiowe decyzje.
Powieść pt. "Lekcje francuskiego" autorstwa Hilary Reyl nie wywoła w nas ponadprzeciętnych emocji, ale możemy ocenić ją raczej pozytywnie. Jest to lekka, szybka do przeczytania lektura. Jeśli lubicie typowe historie o "zwykłym" życiu z miłosnymi wątkami, to powinnyście być zadowolone.
Weronika deklaruje jednak, że lubi tego typu książki, ale ta wypada nieco gorzej od innych z podobnej kategorii.
Po przeczytaniu "Lekcji francuskiego" można mieć wrażenie, że cała historia nie miała żadnego celu i zmierzała donikąd. Nic szczególnego się nie wydarzyło i byłyśmy zdziwione, że do samego końca nie doczekałyśmy się szczególnej intrygi czy punktu zwrotnego w biegu wydarzeń. Nagle powieść była zakończona i pozostało odczucie - po co to wszystko?
Nie przekonuje nas ta nagłe silne uczucie miłości, które rozpalił w sercu Kate chłopak córki jej szefowej. No cóż... może to jest właśnie czar Paryża, ale nie wypadło to zbyt wiarygodnie.
Główna bohaterka Kate nie zyskuje w pełni naszej sympatii. Żadna z nas nie potrafi się z nią utożsamić. Na pochwałę zasługują za to postaci Lydii i Clarence'a. Zainteresowały nas nie tylko ich skomplikowane charaktery, jak i łącząca ich relacja. Zdecydowanie zadziwiającą bohaterką była ich córka Portia. Naszym zdaniem warto byłoby więcej napisać o motywach jej postępowania i sposobie myślenia. Nie udało nam się jej rozgryźć, a to wielka szkoda.
Na początku czytania denerwowały nas wtrącenia francuskich zwrotów, ale przyzwyczaiłyśmy się i potem nam to już nie przeszkadzało. Dla niektórych czytelników będzie to zapewne fajny dodatek, ale my nie znamy francuskiego, a przypisów nie udało nam się odnaleźć.
W powieści można napotkać wiele bardzo filozoficznych, wydumanych rozmów, które mogą oczywiście kogoś zainteresować. Niestety te rozważania zupełnie nie pasują do historii Kate i jej zachowania. Same w sobie mogą być pouczające, skłaniające do myślenia, ale nie do końca wiemy, dlaczego znalazły się w "Lekcjach francuskiego", które są lekką lekturą z mało odpowiedzialną, młodą dziewczyną w roli głównej.
Podoba nam się, że autorka Hilary Reyl zadbała o interesujący czas powieści, a także o tło historyczne - upadek muru berlińskiego, co było ściśle związane z pracą Lydii.
W "Lekcjach francuskiego" można znaleźć ciekawostki na temat życia Francuzek, ich diety, strój czy obycia. W tej kwestii powieść wyróżnia się na plus.
Mamy mieszane uczucia po lekturze tej powieści. "Lekcje francuskiego" czytało nam się przyjemnie, ale na pewno do nich nie wrócimy i szybko zapomnimy główną bohaterkę.
Mamy mieszane uczucia po lekturze tej powieści. "Lekcje francuskiego" czytało nam się przyjemnie, ale na pewno do nich nie wrócimy i szybko zapomnimy główną bohaterkę.
Magnes pomalowany akrylami z widokiem Paryża nocą
Klejem typu Wikol posklejałam ze sobą zapałki.
Pomalowałam je farbkami akrylowymi.
Na dole wymieszałam czarną farbę z niebieską, na środku widzicie sam kolor niebieski, a na górze niebieski z białym i odrobiną czerwonego.
Małym pędzelkiem namalowałam gwiazdy, używając mieszanki złotej i białej farby akrylowej.
Przy pomocy złotej farby nakreśliłam sylwetkę wieży Eiffla, którą potem wykończyłam, używając czarnego.
Na koniec w podobny sposób wykonałam napis "France".
Z tyłu nakleiłam magnes.
Tak wygląda efekt końcowy magnesu z zapałek z wieżą Eiffla malowanego farbkami akrylowymi:
Jak Wam się podoba magnes zrobiony przez Werterownię z zapałek inspirowany Francją?
Wizyta w cukierni Odette w Warszawie
Sama kawiarnia Odette nie jest typowo francuskim miejscem, ale my zjadłyśmy tam makaroniki, czyli ciasteczka wywodzące się z Francji. Poza tym spróbowałyśmy także ptysia, czyli ciastka wzorowanego na francuskim chou à la crème. Ocenimy więc już całą wizytę wraz z herbatą, którą tam wypiłyśmy :) Za wszystkie produkty zapłaciłyśmy same, wpis nie jest sponsorowany, a nasza opinia jest szczera! Cukiernia Odette w Warszawie jest bez wątpienia luksusowym miejscem. Wszystkie ciastka są przepiękne, niestandardowe i nie są tanie. Zainteresowanych odsyłamy na ich stronę internetową - http://www.odette.pl/
W kawiarni Odette zamówiłyśmy trzy makaroniki w różnych smakach. Pierwszym z nich jest orzechowo-migdałowy. Oceniamy go bardzo pozytywnie. Smakuje nam, czuć faktycznie orzechy. Choć jest minimalnie za słodki, to i tak jesteśmy wręcz zachwycone. Smak waniliowy nie przypadł nam do gustu. Był mało waniliowy, a Weronika porównała jego smak do mleka z automatu. :P Tereska nie była aż tak krytyczna. Nie możemy się jednak przyczepić do konsystencji ciasta, która we wszystkich makaronikach była bez zarzutu. Czekoladowy makaronik jest wyższy i wydaje się mniejszy. Weronika zdecydowanie go nie polubiła, bo był dla niej za gorzki. Tereska określiła go: "szału nie robi".
Poza tym na naszym talerzu wylądował wyjątkowy ptyś. I to faktycznie jest coś, co zrobiło na nas wrażenie i po co warto było tam pojechać. Był to bardzo dziwny ptyś. Elementy pistacjowe smakowały dla nas limonkowo. W środku znalazłyśmy truskawkę. Nadzienie przepyszne, ciekawe. Samo ciasto było naszym zdaniem przeciętne. Jednak całość była przyjemnie kwaskowa i niespotykana. Polecamy ptysie w kawiarni Odette! :)
Wypiłyśmy także zieloną herbatę o smaku brzoskwiniowym. Herbata pachnie przepięknie. Przypomina nam pod tym względem Nestea. Jest podawana w dzbanku. Otrzymałyśmy też dwie proste, lecz bardzo ładne filiżanki. Świetnie, że można zamówić dzbanek na dwie osoby, choć nie jest on zbyt duży, a jego cena nie należy do najniższych (12 zł). Herbata nie ma szczególnego smaku, a brzoskwinia jest ledwie wyczuwalna. Nie da się jednak powiedzieć, że smakuje jak zwyczajna zielona herbata.
Tak, to oczywiście paznokcie Weroniki w tle :D |
Cukiernia została bardzo ładnie urządzona. Przyjemnie było posiedzieć przy ogromnym oknie.
Zadbano także o muzykę, która dodatkowo poprawiła nam nastrój.
Na ścianie wisiało piękne lustro, a gablota z ciasteczkami naprawdę zrobiła na nas wrażenie.
Jedyną kwestią, co do której mamy mieszane uczucia, były ogromne (na całą ścianę), przezroczyste drzwi ukazujące pracownię cukierniczą. Z każdego stolika było dokładnie widać pomieszczenie, gdzie są produkowane słodycze. Takie odważne rozwiązanie pokazuje, że firma nie ma nic do ukrycia, klient może sam zobaczyć, w jakich warunkach są wykonywane ciastka, a więc ma podstawy by obdarzyć Odette zaufaniem. Czemu więc pomysł nie do końca nam się podoba?
Podczas naszej wizyty nie odbywała się żadna produkcja, więc nie zobaczyłyśmy nic ciekawego. Zamiast tego miałyśmy widok na pracownika myjącego podłogę mopem. Oczywiście, zdajemy sobie sprawę, że nie zawsze można obejrzeć produkcję ciastek oraz że podłoga musi być kiedyś wyczyszczona, ale szklane drzwi można by w takich momentach zasłaniać. Do tego powinny służyć powieszone tam wielkie zasłony. Niestety, nikt o to nie zadbał, a widok i odgłos mopa nie należą do najprzyjemniejszych.
Cały pomysł z odkryciem rąbka tajemnicy, czyli uczynieniem pomieszczenia produkcji widocznym możemy ocenić pozytywnie, ale wiszące koło drzwi kotary powinny być używane, gdy nic się nie dzieje, gdyż białe, sterylne pomieszczenie, maszyny i lodówki psują przytulny klimat tego miejsca.
Francuskie paznokcie malowane farbkami - wieża Eiffla krok po kroku!
Czerwony nałożyłam na kciuk i najmniejszy paznokieć - Miss sporty nr 540
Czarny na palec wskazujący - Golden Rose Rich Color nr 35
Jasny beż na dwa pozostałe - Pierre Rene No 355 Cold Beige
2. Na środkowym palcu wykonałam wieżę Eiffla. Przedstawiam to tutaj krok po kroku.
Przy łączeniu dołu wieży z czubkiem lewą ręką sprawdziło mi się trzymanie paznokci do siebie (tak jak układam dłonie do zdjęć) i pociągnięcie pędzelka od dołu wieży do góry. Najpierw zrobiłam to, trzymając pędzelek odwrotnie (malując od góry wieży na dół), co skończyło się zdrapywaniem linii...
Kontury wieży wykonałam czarną farbką, a całość wypełniłam szarym uzyskanym ze zmieszania bieli z czernią. Poprawiłam nim też niektóre kontury.
Jak widzicie poniżej, pędzelek do zdobień mam bardzo cieniutki (został przycięty cążkami).
3. Na czwartym i drugim paznokciu, a ostatecznie też na kciuku wykonałam usta - francuskie pocałunki. Posłużyłam się patyczkiem do szaszłyka, bo akurat wzięłam go, by przebić zabezpieczenie w farbce :P
4. Dodałam także serduszka i napis na kciuku. Niebieski odcień powstał po zmieszaniu białego z granatowym.
5. Całość pokryłam bezbarwnym lakierem Essence the gel nail polish 01.
Tak prezentują się francuskie paznokcie z wieżą Eiffla, całuskami i serduszkami.
Poniżej możecie obejrzeć obie dłonie. Jak Wam się podoba zdobienie inspirowane Francją?
Jak widzicie poniżej, pędzelek do zdobień mam bardzo cieniutki (został przycięty cążkami).
3. Na czwartym i drugim paznokciu, a ostatecznie też na kciuku wykonałam usta - francuskie pocałunki. Posłużyłam się patyczkiem do szaszłyka, bo akurat wzięłam go, by przebić zabezpieczenie w farbce :P
4. Dodałam także serduszka i napis na kciuku. Niebieski odcień powstał po zmieszaniu białego z granatowym.
5. Całość pokryłam bezbarwnym lakierem Essence the gel nail polish 01.
Tak prezentują się francuskie paznokcie z wieżą Eiffla, całuskami i serduszkami.
Poniżej możecie obejrzeć obie dłonie. Jak Wam się podoba zdobienie inspirowane Francją?
Dziękujemy za przeczytanie postu z inspiracjami. Zachęcamy do wykonania własnych prac :) Podzielcie się z nami swoimi pomysłami, uwagami i pytaniami w komentarzach. Mamy nadzieję, że zainspirowałyśmy kogoś do skorzystania z naszych pomysłów :)
Wszystkie zdjęcia zostały wykonane przez nas poza okładką książki, która pochodzi ze strony http://ksiazki.onet.pl/lekcje-francuskiego-ksiazka.
Jeśli chcesz być na bieżąco, polub nas na Facebooku. Tam pojawiają się informacje o nowych postach.
Zapraszamy też do obserwowania naszego bloga i profilu na Instagramie :)
Prosimy o umieszczanie propozycji na inspiracje pod spisem postów :) Dziękujemy!
We Francji nigdy nie byłam, ale pazurki które wykonywałam były :d Też właśnie wieżę malowałam :d
OdpowiedzUsuńTo musi być wyjątkowe uczucie - wiedzieć, że zdobienie zawędrowało tak daleko. :P
UsuńKolejny świetny wpis. Relaksują mnie posty u Ciebie. :)
OdpowiedzUsuńMiło nam, że relaksują Cię posty u nas. ;) Byłoby nam jeszcze milej, gdyby Cię inspirowały. :D
UsuńCiekawy sposób na zrobienie magnesu :) A pazurki jak zawsze piękne i z pomysłem! Kawiarni niestety nie odwiedzę, gdyż po prostu do Warszawy mam szmat drogi :) Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńDziękujemy bardzo!
UsuńKawiarnia jest fajna, ale na pewno nie jest warta jechania do niej kilku godzin. :D
Pozdrawiamy ciepło. ;)
trafiłaś tym wpisem w mój gust, uwielbiam Francję, byłam kilka razy i mam nadzieję, że jeszcze tam wrócę:))
OdpowiedzUsuńBardzo nam miło. ;) Francja jest niezwykle inspirująca!
UsuńNa pewno uda Ci się tam wrócić. :)
super zdjęcia, jedzonko, paznokcie :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńSzalenie podobają mi się zdjęcia. We Francji byłam jedynie w Paryżu, ale to miasto mnie nie urzekło. Chyba jednak dużo lepiej czułabym się na francuskiej prowincji.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy. ;) Faktycznie takie miejsca mają klimat.
UsuńWspaniałe zdjęcia i piękne paznokcie:)
OdpowiedzUsuńxxBasia
Dzięki. :)
Usuńuwielbiam stare kamienice i wąskie uliczki pełne drzwi, okien i kwiatów :) super magnes! pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTakie miejsca mają wyjątkowy klimat. :) Dziękujemy bardzo i pozdrawiamy!
UsuńO Francja!
OdpowiedzUsuńFajny pomysł. A co to za miejsce? Bo raczej nie Paryż, mam rację? Podziwiam Was za dbanie o detale. To musi być naprawdę nie łatwe namalować takie szczególiki. Widzę,że ostatnio nie możecie trafić na dobrą książkę, która by się Wam podobała. Polecam francuskiego autora Laurent'a Gounelle "Dzień, w którym nauczyłem się żyć". Dostałam ją od przyjaciółki, która jest jego "fanką" i czytała jego książki po francusku, ale ja nie znam francuskiego i widzę, że można znaleźć jego książki nie tylko w księgarni, ale nawet w bibliotece. ...jak się dobrze poszuka :)
Ciekawa jestem czy Wam się spodoba. Pozdrowienia
Cieszymy się, że podoba Ci się tematyka inspiracji. Tak, zdjęcia są zrobione w Tuluzie. Szczegóły może nie jest tak łatwo namalować, ale to kwestia wprawy i czasu. To nie jest tak, że ostatnie książki w ogóle nam się nie podobały, po prostu staramy się być krytyczne, żeby jak najlepiej przedstawić wady i zalety danych pozycji. Książka, którą nam polecasz, już po tytule wydaje się naprawdę interesująca i bardzo prawdopodobne, że kiedyś po nią sięgniemy...
UsuńPozdrawiamy serdecznie :3
Naprawde fajnie napisałyście o Francji. Paznokcie i magnes też fajne. Fajnie ze wrzuciłyście zdjęcia typicznych kamienic z Tuluzy.
OdpowiedzUsuńDziękujemy, bardzo cieszy nas Twój komentarz. :)
Usuńpiękne zdjęcia. aż mi się zakręciło w głowie od Paryża :)
OdpowiedzUsuńDzięki. Nie wszystko to Paryż. ;)
UsuńZdjęcia przepiękne. Magnez - wow.
OdpowiedzUsuńKsiążkę byś może przeczytam, jednak głupio, że nie ma przypisów do francuskich zwrotów. Chyba po raz pierwszy o tym czytam, nigdy też nie zdarzyło mi się mieć książki, w której nie byłoby przypisu, gdy było słowo w obcym języku.
Cukiernia wygląda pięknie. I jeśli będę kiedyś mogła, to tam zajrzę, ponieważ te makaroniki mnie kuszą.
Paznokcie wyglądają pięknie. :)
Super, że spodobał Ci się magnes wykonany przez Tereskę. :) Dziękujemy bardzo!
UsuńZapewne przypisów nie było, bo słowa były proste. Jednak wciąż wolałybyśmy mieć ich tłumaczenia pod ręką, bo ani trochę nie znamy francuskiego.
Bardziej polecamy ptysia niż makaroniki, ale na pewno warto czegoś spróbować w kawiarni Odette. :)
Jeszcze raz dziękujemy i pozdrawiamy. ;)
Piękne zdjęcia. Bardzo podoba mi sie tez magnesik. No i ptysie robia wrażenie. Jak będę w Warszawie to się tak wybiorę. Ja uwielbiam makaroniki. W Gdyni mamy też małą francuską cukierenkę Monsieur Armand, gdzie można kupić makaroniki w wielu smakach. Obserwuję:)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy! Polecamy wybrać się do tej kawiarni, choć pewnie przy okazji wizyty w Warszawie trafisz w miejsca bliżej Starówki. ;)
UsuńMakaroniki w wielu smakach brzmią naprawdę zachęcająco, ale mamy troszkę daleko. :(
Ogromnie nam miło, że zaobserwowałaś nasz blog. :)
panzokcie genialne! :) moglabym pojechac od francji jeszcze raz ;D
OdpowiedzUsuńDzięki. ;) Na pewno jeszcze kiedyś pojedziesz do Francji!
UsuńMiło, że wspomniałaś o Louane. Przy okazji zapraszam do polubienia Louane Poland na Facebooku: https://www.facebook.com/louanepoland/. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSuper, że trafiłyśmy w Twój gust muzyczny. Pozdrawiamy!
UsuńNigdy nie zrozumiem zagranicznych zwrotów bez tłumaczeń (równie beznadziejne jest też tłumaczenie z tyłu książki ;) ). Magnes jest niesamowity!
OdpowiedzUsuńPaznokcie bardzo mi się podobają! Zauważyłaś, że usta bez dolnej wargi wyglądają jak ptaki? :D
Oj tak! Zaglądanie ciągle na koniec książki psuje przyjemność płynącą z jej czytania.
UsuńDziękujemy bardzo. ;)
Faktycznie tak wyglądają. :D Nie zwróciłyśmy na to uwagi.
Piekne zdjecia Francji. Mam te ksiazke, ale jakos nie moge zabrac sie za czytanie :P
OdpowiedzUsuńDzięki. :)
UsuńZ niektórymi książkami tak jest. Polecamy spróbować - może się miło zaskoczysz? :)
Bardzo proszę, żebyście zrobiły inspiracje rolkami lub wrotkami
OdpowiedzUsuńDziękujemy za propozycję. :) Rozważymy ten pomysł, ale pewnie nie uda nam się go zrealizować w najbliższym czasie.
UsuńAle świetny pomysł z tym magnesem! :) Ciekawie to wygląda. Ze zdjęć na pewno przyciąga uwagę to z doniczkami.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy! :)
UsuńAleż świetna jest ta balustrada na balkoniku, bogato zdobiona :)
OdpowiedzUsuńTeż nam się podoba :)
Usuń