sobota, 12 marca 2016

Kocia inspiracja

Dzisiejszy post powstał we współpracy z naszymi kocimi przyjaciółmi. Serdecznie zapraszamy!

Mamy dla Was propozycje książkowe, recenzję kociej kawiarni, paznokcie, kocią zakładkę, ale nie tylko :)


Macie własne koty? Wyślijcie ich zdjęcia na adres: werterownia@gmail.com, a my umieścimy je w tym poście oczywiście z imieniem pupila :)


Zdjęcia

 




POMAGAJMY

Kliknij w baner!

PustaMiska - akcja charytatywna

Zachęcamy także do wejścia na stronę i klikania:

http://www.kociklik.pl/

Można oczywiście przelać pieniądze, przekazać 1% podatku na potrzebujące zwierzęta, ale zdajemy sobie sprawę, że większość osób czytających nasz blog nie skończyła nawet 18 lat, a więc nie żyje na własny rachunek, dlatego znalazłyśmy taką formę pomocy, na którą stać każdego :)

Kocie kawiarnie

 


Jaka jest idea i co o niej sądzimy? 

Kocie kawiarnie to miejsca, w których ludzie (oprócz degustacji aromatycznych napoi i słodkich przekąsek) mogą spędzić czas w obecności kotów. Daje to szansę osobom, które normalnie nie mają warunków, żeby przygarnąć zwierzęcego przyjaciela do swojego domu, na przeżycie miłych chwil w tym jakże uroczym towarzystwie.

Naszym zdaniem jest to świetny pomysł, gdyż niektórzy miłośnicy kotów, którzy ze względu na alergię kogoś z rodziny, złe warunki mieszkaniowe lub brak wystarczającej ilości czasu lub pieniędzy na opiekę nie mają możliwości posiadania własnego pupila, zyskują szansę spędzenia czasu w towarzystwie zwierzaków w tym niezwykłym miejscu.

Oprócz tego kocie kawiarnie bardzo często propagują i umożliwiają adopcje, a zwierzęta mieszkające w lokalu zazwyczaj przyjmowane są z fundacji i schronisk. Oczywiście zanim koty zyskają nowy ciepły dom w kawiarni, przechodzą odpowiednie badania i zabiegi pielęgnacyjne.



Jak widzicie jesteśmy gorącymi zwolenniczkami kocich kawiarni. Mamy jednak pewne zastrzeżenia... Przede wszystkim to, co oczywiste, czyli fakt, że koty muszą mieć odpowiednio dobre warunki życia i fachową opiekę. Całe pomieszczenie powinno być przystosowane, a zwierzęta powinny mieć miejsce, w którym mogą pobyć w samotności.

Ważny jest również regulamin kawiarni. Przykładowo, sytuacja, w której koty są prześladowane przez małe dzieci niedające im chwili wytchnienia na pewno nie jest dla kotów komfortowa i nie powinna się zdarzyć.

Duże znaczenie ma też wybór odpowiednich zwierząt. Te bardziej strachliwe i lubiące odosobnienie nie powinny być zmuszane do pobytu w tak dla nich stresogennym miejscu. Jednak dla tych odważnych, ciekawskich i lubiących spędzać czas z ludźmi są to miejsca idealne :)


Gdzie w Polsce znajdziecie kocie kawiarnie? (stan na marzec 2016)

  • Kraków - od 2015 roku
  • Lublin - od końcówki 2015 roku
  • Warszawa - od 2016 roku
  • Łódź - tworzy się
  • Poznań - tworzy się? po artykule z lipca 2015 roku zapadła cisza w tym temacie...
  • ... wiecie o jeszcze jakimś mieście?



Miau Cafe

Jest to pierwsza i jak na razie jedyna kocia kawiarnia w Warszawie. Istnieje od nieco ponad miesiąca.

Fragment opisu projektu na stronie internetowej:

"Moim marzeniem, od zawsze, było prowadzenie kawiarni, ale nie zwykłej kawiarni... To miała być kawiarnia z przesłaniem, z misją. Zauważyłam, że ze względu na styl życia, na tempo i warunki, w których mieszkają mieszkańcy dużych miast, często nie mogą pozwolić sobie na posiadanie kota. Kocie Kawiarnie (Cat Cafes) na całym świecie stały się nie tylko miejscem spotkań kociarzy, ale nieodłączną częścią ich miejskiego życia."


Strona internetowa KLIK jest jeszcze częściowo w budowie dlatego też, po więcej informacji odsyłamy na fanpage na Facebooku KLIK, oraz stronę projektu przez którą uzbierano część środków na stworzenie Miau Cafe KLIK.

Wybrałyśmy się do tego miejsca razem. :) Dotarłyśmy tam około godziny 16:00 w środku tygodnia, zastrzegamy więc, że nasza opinia, może nie przedstawiać wszystkich aspektów tego miejsca. Niewykluczone, że o innej porze lub w inne dni sytuacja może przedstawiać się trochę inaczej.



Wszystkie zdjęcia w części postu dotyczącej kocich kawiarni zrobione zostały właśnie podczas wizyty w Miau Cafe.

Co zaskoczyło nas pozytywnie?



Zamówiłyśmy kawę, herbatę w dzbanku, dwa mini-ciasteczka oraz dwa croissanty. Wszystko bardzo nam smakowało, a croissanty polecamy w szczególności! Całość wyglądała bardzo ładnie i równie dobrze smakowała. Nie będziemy wypowiadać się co do cen - są one zbliżone do cen w warszawskich kawiarniach.

Na wejście do sali z kotami musiałyśmy czekać około 10 minut, ale na szczęście w "poczekalni" znajduje się stół z krzesełkami i kanapa, więc czas oczekiwania nie był nieprzyjemny.

Bardzo pozytywnie zaskoczyła nas domowa atmosfera panująca w kawiarni. Na podłodze leżały dywany, a miejsca dla gości znajdowały się nie tylko przy stolikach, ale też na kanapach i przy parapecie.

W środku jest tak przytulnie, że nie dziwi fakt, że sala jest pełna i przed wejściem trzeba chwilę zaczekać. My też wcale nie miałyśmy ochoty wyjść ;)

Najważniejsze w tym wszystkim są jednak koty. Musimy przyznać, że mają one zapewnione naprawdę dobre warunki. Salę z kotami oddzielają dwie pary drzwi, co jest bardzo ważne dla bezpieczeństwa zwierzaków. Zdecydowanie widać, że to koty są tutaj na pierwszym miejscu, o czym świadczy regulamin (widoczny na jednym ze zdjęć), a także wystrój pomieszczenia. Na ścianach znajduje się mnóstwo półek dla kotków. Mają one także kilka bardzo porządnych drapaków. Nie brakuje też kryjówek, gdzie zwierzęta mogą pobyć w samotności - miejsca za kanapami albo na półkach niemalże pod sufitem.
Koty mają też sporo zabawek i wiele miękkich miejsc do spania.

Bardzo pozytywnie oceniamy więc: podejście kawiarni do kotów - to faktycznie ich królestwo, gorące napoje i przekąski, atmosferę panującą w kawiarni i domowy wystrój, w którym czują się dobrze zarówno zwierzęta, jak i ludzie, a także obsługę - wszyscy byli bardzo mili.

Warto wspomnieć także o takich drobnych szczegółach jak puszka, do której można wrzucać datki na schroniska. Znajduje się ona przy kasie. Naszym zdaniem to naprawdę ważny detal, który podkreśla, jak duże znaczenie dla kawiarni ma dobro zwierzaków.

Oczywiście najbardziej pozytywnie wspominamy same koty :) Bardzo miło spędziłyśmy z nimi czas.





Czy coś nas rozczarowało?


To naturalne, że idąc do takiego miejsca, ma się pewne oczekiwania :)

W tym przypadku trudno mówić o rozczarowaniu. Jednak chcemy być obiektywne, więc opowiemy Wam o dostrzeżonych przez nas niedociągnięciach. Kawiarnia jest nowa, więc wierzymy, że to kwestia czasu i wkrótce te szczegóły zostaną poprawione. Trzymamy kciuki! :)

Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy jeszcze przed odwiedzeniem kawiarni, jest niedopracowana strona internetowa. Rozumiemy, że kawiarnia została otworzona dość niedawno, jednak przez ponad miesiąc można było już uzupełnić chociażby regulamin, który przecież został stworzony i jest wywieszony w kawiarni. Niestety można odnieść wrażenie, że właścicielka po uzyskaniu funduszy trochę sobie odpuściła. Na stronie, na której prowadzona była kampania crowdfundingowa wszystko jest opisane w sposób szczegółowy, a część informacji można było po prostu przekopiować. Również zakładka internetowa "Nasze koty" nie jest jeszcze uzupełniona, a szkoda, bo naprawdę fajnie byłoby móc poznać historie albo chociażby imiona spotkanych zwierzaków.
Naszym zdaniem uzupełnienie strony internetowej chociażby podstawowymi informacjami powinno być priorytetem twórców Miau Cafe :)

Drugą bardzo istotną kwestią jest dopracowanie menu i zadbanie o to, żeby było ono zrozumiałe i łatwo dostępne. Jak na razie w kawiarni czeka na nas tylko menu śniadaniowe w formie kartki, ale nawet ono nie wygląda na przemyślane. Reszta menu wisi tylko nad ladą (duża tablica), ale nie znajdują się tam wszystkie dostępne produkty,a te które zostały uwzględnione nie zostały opisane. Jest to spory minus, zwłaszcza przy pierwszej wizycie, gdy nie wie się, co warto zamówić. Podejrzewamy, że menu niedługo powstanie i uważamy to za konieczność.

Kwestią, o jakiej warto wspomnieć, jest brak kelnerów. Dla niektórych może to być minusem. My (jak pewnie większość osób) wolałybyśmy być obsłużone, zwłaszcza, że przejść z tacą przez 2 pary drzwi nie jest tak prosto, gdy zamówienie jest ciężkie, a na środku sali leży kot, ale to już wybór kawiarni.

Jeśli chodzi o regulamin kawiarni... Pewnie dziwi Was, że został umieszczony w "minusach", skoro podkreślałyśmy konieczność jego istnienia dla dobra kotów.
Nasze wątpliwości wzbudzają konkretnie dwa punkty regulaminu. Po pierwsze jest to zakaz głaskania śpiących kotów. Z jednej strony wiemy, że koty mają prawo do spokoju i snu, ale z drugiej nie widzimy zupełnie podstaw do stwierdzenia, że delikatne głaskanie śpiącego kota sprawia mu przykrość.
Drugim punktem, co do którego zasadności nie jesteśmy przekonane, jest zakaz podnoszenia kotów. Generalnie bardzo to popieramy, bo nie każdy miał wcześniej do czynienia ze zwierzętami i może nie wiedzieć, jak prawidłowo nosić kota. Praktyka jednak wygląda tak, że podczas naszej wizyty jeden z futrzaków wskoczył na stolik prosto na tacę z jedzeniem. Przemaszerował sobie przez stolik tuż przed nosem gości, a oni nie mogli go zdjąć. Pani "pilnująca" (opiekunka) koty również nie zareagowała. Jak najbardziej rozumiemy, że kawiarnia jest królestwem kotów, ale, np. w domu Weroniki, gdzie mieszkają dwa koty, zdjęcie kota z talerza jest czymś normalnym i nie uważamy tego za patologię :D
Podczas naszej wizyty jeden z kotów podsiadł pewną panią. Dostała ona nowe krzesło, ponieważ kota ruszyć nie wolno. Oczywiście nie ma tutaj nic złego, ponieważ zadbano, by pani miała gdzie siedzieć, ale takie sytuacje wydają się nieco idiotyczne.

Żeby było jasne, pod żadnym pozorem nie zachęcamy do łamania regulaminu, w tym fragmencie przedstawiamy jedynie swoje luźne przemyślenia dotyczące tych dwóch punktów. Rozumiemy też, że tak sformułowane nieco na wyrost zasady, choć nie są (naszym zdaniem)  konieczne, dają większy margines bezpieczeństwa i być może zapewniają zwierzętom bardziej komfortową sytuację.

Pragniemy wspomnieć jeszcze o dwóch niemal nieistotnych detalach. Na ścianie w miejscu gdzie powinna być ona kolorowa dostrzegalne są ślady pozostałe chyba po gipsowaniu (dostrzec można to też na zdjęciu poniżej), a stoliko-parapet przy którym siedziałyśmy zawalony był książkami i grami (tak, że taca zmieściła się na styk), które musiały zostać przez nas przesunięte w celu robienia zdjęć. Te drobiazgi nie wpływają znacząco na komfort gości, jednak nieco psują ogólną estetykę tego przytulnego miejsca.

 

Propozycje czytelnicze


"Dewey. Wielki kot w małym mieście" - propozycja Weroniki


Pewnego dnia nad ranem Vicky i inni pracownicy biblioteki w miasteczku Spencer w stanie Iowa znaleźli maleńkiego, przemarzniętego kotka porzuconego w nocy w skrzyni na oddane książki.
"To był naprawdę bardzo przystojny kot. Jego sierść była mieszanką ostrego rudego z białym w delikatne ciemniejsze pręgi. Stawała się dłuższa, w miarę gdy kot doroślał. Teraz jednak była równa i gęsta, a dłuższa tylko na karku. Wiele kotów ma ostre nosy, zbyt szerokie lub asymetryczne pyszczki,lecz u naszego wszystko miało doskonałe proporcje. No i te jego oczy,ogromne złote oczy.  Jednak nie tylko wygląd stanowił o jego pięknie. Także jego osobowość. Jeśli choć trochę lubisz koty, natychmiast musisz wziąć go na ręce. W jego pyszczku i spojrzeniu na człowieka było coś,co można nazwać tylko bezmiernym pragnieniem miłości."
Dewey szybko zdobył serca mieszkańców i został bibliotecznym kotem :)

Moja opinia:

Kocham koty i może dlatego traktuję tę książkę bardzo emocjonalnie. Rozpłakałam się już przy trzecim rozdziale - w zasadzie nie mam pojęcia dlaczego.
Powieść ta dostarczyła mi więc wielu wzruszeń, ale też i zapewniła uśmiech na mojej twarzy. Bawiły mnie opisy drobnych "wydarzeń" z życia Deweya, jak chociażby jego wciskanie się w pudełko po chusteczkach. (Niestety Dewey wygrał z moim kotem, który chowa tam tylko dwie łapki. Ale za to pudełko jest wtedy pełne chusteczek!)

"Dewey..." to nie tylko książka o wspaniałym kocie, ale przede wszystkim o ludziach, którym pomógł. Ich historie nie są nużące. Nawet długie fragmenty dotyczące przeszłości narratorki czytało się bardzo przyjemnie.
Powieść czyta się bardzo szybko, jest napisana prostym językiem, co odbieram za plus. Cel autorki - ukazanie wyjątkowości wpływu zwierzęcia na losy człowieka - został w pełni osiągnięty, a pamięć o Deweyu pozostanie z nami.

Powstała także druga część: "Dziewięć wcieleń kota Deweya", która opowiada o innych kotach i ich wpływie na ludzkie życie. Czytałam ją kilka lat temu, ale o ile dobrze pamiętam, podobała mi się nawet bardziej.

To chyba jedna z najkrótszych recenzji na tym blogu. Nie wiem, co jeszcze mogłabym dodać. Myślę, że trudno mi pisać o tej powieści, bo traktuję ją bardzo osobiście i jest to jedna z najbardziej wzruszających książek, jakie czytałam.
Zdecydowanie polecam miłośnikom kotów :)

Historia życia czarnego kota - propozycja Tereski

Na wstępie czytamy:

"Historia ta jest bajką. Bajką współczesną. W bajkach zwierzęta zawsze mówiły ludzkim głosem. Myślały i działały po ludzku. Stara i bogata tradycja tego gatunku literackiego, sięgająca ludowych pogaduszek, służyła rozbudzaniu wyobraźni. I chyba nadal o to przede wszystkim chodzi bajarzom, dziś nazywanymi pisarzami."

O swoim życiu opowiada sam bohater historii - tytułowy czarny kot, który w swoim życiu doświadczył zarówno bytu dzikiego zwierzęcia oraz niewoli, jak i mieszkania pod jednym dachem z człowiekiem.



Moja opinia:

Przyznaję, że gdyby nie ten post pewnie bym po nią nie sięgnęła, ale czego się nie robi dla fanów :P

Moim zdaniem jest to książka przeznaczona raczej dla najmłodszych czytelników, którzy dzięki niej mogą lepiej zrozumieć zachowania zwierząt i nauczyć się szacunku do drugiej istoty. Cała lektura jest napisana w sposób bardzo prosty, przez co szybko i przyjemnie się ją czyta. Jednak dość odczuwalne jest, że książka została napisana ponad 40 lat temu. Można to dostrzec w charakterystycznych już nieużywanych sformułowaniach na przykład "nie wpadli na domysł". Zdarza się także archaiczna składnia. Również niektóre sytuacje opisane w powieści wskazują na jej wiek, ukazując co jakiś czas realia PRL.
Główny bohater jest naprawdę sympatyczny :) Czarno-biały kocur na wszystko patrzy z charakterystycznym kocim dystansem. Dużo radości sprawia mu odkrywanie różnych fragmentów otaczającego go świata. To niesamowite jak przedstawiony w ten sposób świat jest jednocześnie tak podobny i tak różny w porównaniu do naszego. W powieści znaleźć można zarówno sytuacje smutne (takie jak uwięzienie kota przez chłopca w klatce dla norek), zabawne (tutaj przykładem może być bitwa stoczona z jedwabną sukienką).

"Historię życia czarnego kota" polecam raczej młodszym osobom, które z ciekawością będą odkrywały różne aspekty kociego życia.

Kocie paznokcie


1. Pomalowałam paznokcie jasnym lakierem z Pierre Rene.




2. Za pomocą czarnej farbki akrylowej wykonałam czarne elementy - ogon, łapki, głowę kota oraz odciski łapek. Proszę o wyrozumiałość :) Dopiero zaczynam z farbkami.



3. Białą farbką domalowałam coś w rodzaju kokardki na ogonku, elementy na pyszczku kota oraz opuszki na łapkach i paseczki (zmieszany czarny z białym).




4. Różowym lakierem z Essence wypełniłam odpowiednie białe pola.


5. Niebieskim i różowym lakierem z cienkim pędzelkiem (Golden Rose) uzupełniłam oczy i nosek. 



6. Całość pokryłam bezbarwnym lakierem z Essence. 
Tak prezentują się gotowe paznokcie: 










Lakier OPI z serii Hello Kitty (Starry-Eyed for Dear Daniel)


Cena: 42 zł (to cena z jakiegoś sklepu internetowego; ja kupiłam go taniej na targach kosmetycznych)

Opakowanie i pojemność: Bardzo ładna buteleczka, nakrętka obklejona białą folią z Hello Kitty. Lakier ma 15 ml, a więc dosyć dużo.




Moja opinia: Lakier nie jest ani zbyt gęsty, ani zbyt lejący. Ma bardzo dobry pędzelek (nie taki bardzo szeroki) - dobrze wpasował się w mój mały palec. Łatwo pomalować nim paznokcie. Spodziewałam się, że będzie to bardzo kryjący lakier, a musiałam nałożyć 3 warstwy. Bardzo rzadko mi się to zdarza. Lakier zasycha w mgnieniu oka. Pamiętajcie, że oceniam tylko ten kolor, który jest specyficzny, bo to lakier brokatowy. Jestem prawie pewna, że inne kolory nie prześwitują przy drugiej warstwie i nie są tak szybko schnące. 
Co do koloru to jest to róż w stylu Barbie :) Mnie bardzo odpowiada, ale pewnie większość osób nie będzie czuła się w nim dobrze. 





Tak prezentuje się na paznokciach: 
Na zdjęciach wygląda jaśniej niż w rzeczywistości!




Jeśli chodzi o trwałość... Nałożyłam lakier bez żadnej bazy tak, jak robię to zawsze. Pomalowałam nim paznokcie wieczorem w niedzielę. Nie pokryłam go topem. W środę przed południem wymagał już znaczących poprawek (co widać na zdjęciach). Warto zaznaczyć, że nie myłam w tym czasie naczyń ani nie robiłam niczego szczególnie zabójczego dla paznokci. Trzeba jednak pamiętać, że jest to lakier brokatowy, a takie lakiery mają to do siebie, że lubią odpadać nałożone solo.

lakier po mniej więcej 3 dniach:







W środę po dokonaniu poprawek nałożyłam na czwarte paznokcie naklejki wodne. Następnie wszystkie paznokcie pokryłam lakierem bezbarwnym (Essence). Na zdjęciu możecie zobaczyć, co się stało... Zastanawia mnie jednak przyczyna. Bezbarwny lakier był ten sam, co zawsze. Sposób wykonania również. Naklejki są innej firmy, a bazą jest tutaj lakier brokatowy. Czy winny jest więc lakier Hello Kitty, czy naklejki? Jak myślicie?



bez lakieru bezbarwnego: 



z lakierem bezbarwnym: 






W ramach śledztwa nałożyłam na dziwnie wyglądające naklejki dokładnie takie same naklejki i pokryłam całość tym samym bezbarwnym lakierem. I.... wszystko jest okej :D


Filcowy kot - zakładka do książki


1. Z filcu wytnijcie dwie takie same sylwetki kota.


2. Na jednym kawałku filcu wyhaftujcie ogon i mordkę kociaka. Ten krok można pominąć, jeśli bardziej podoba Wam się "gładka" zakładka.





3. Całość obszyjcie ściegiem dzierganym :)








4. Tak prezentuje się gotowa filcowa zakładka w kształcie kota :)









GALERIA WASZYCH KOCICH PRZYJACIÓŁ

 

Tygrys - zdjęcia od Sandry :) 


Szajbus - zdjęcie od Rudej




Roma i Maru od Olgi









Blue Sky od Olivii 


Olivia prowadzi kilka blogów (między innymi o swoim kocie) - KLIK




Kot Eweliny




Dziękujemy za przeczytanie postu z inspiracjami. Zachęcamy do wykonania własnych prac :) Podzielcie się z nami swoimi pomysłami, uwagami i pytaniami w komentarzach. Mamy nadzieję, że zainspirowałyśmy kogoś do skorzystania z naszych pomysłów :) 


Jeśli chcesz być na bieżąco, polub nas na Facebooku. Tam pojawiają się informacje o nowych postach.
Zapraszamy też do obserwowania naszego bloga i profilu na Instagramie :) 

37 komentarzy:

  1. Zakochałam się w tych pierwszych paznokciach, są przesłodkie *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję za tą recenzję kociej kawiarni w Warszawie! Trochę zniechęcił mnie ten "ostry" regulamin, ale jeżeli to jedyna taka kawiarnia w moim mieście to nie będę marudzić ;) niedługo wybieram się do Krakowa i to będzie kolejna okazja do spędzenia czasu w towarzystwie kotów :) Zakładka do książki i paznokcie są po prostu fenomenalne <3 tyle dobroci w jednym wpisie! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękujemy :)
      "Ostrego" regulaminu aż tak się nie czuje, bo w kawiarni jest bardzo miła atmosfera. Pewnie wiele zależy od opiekunki kotów. My nie miałyśmy żadnych "problemów" :)
      Jesteśmy ciekawe, jak jest w krakowskiej kociej kawiarni...
      Pozdrawiamy!

      Usuń
  3. Super post, kocham kociaki <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Baardzo ciekawy post. Brawo dziewczyny. Dowiedziałam się z niego wielu rzeczy. Osobiście nie przepadam za kotami na żywo. A po waszej recenzji już na pewno wiem, że "Miau Cafe" jest nie dla mnie. Fuu! Jeść na stole albo może co gorsza z talerza na którym siedział "ktoś" swoim gołym tyłkiem - to naprawdę przesada. Dla wielbicieli kotów którzy nie zniechęcają się traktowaniem kotów jak "świętych krów" mogłybyście jednak podać adres :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Faktycznie kawiarnia osobom, które nie są miłośnikami kotów raczej nie podpasuje...
      Nie podałyśmy adresu, ale podałyśmy strony internetowe, gdzie łatwo go znaleźć :) Nie uznałyśmy za konieczne podawać adresu, kiedy piszemy do szerszej grupy niż osoby z Warszawy, ale może faktycznie nie zaszkodzi :) Ulica Zawiszy 14 (Wola).

      Usuń
  5. Super mi się czytało Wasz dzisiejszy post. Bardzo mi się podobają obie wersje paznokci i zakładka. Sympatycy kotów na pewno chętnie sięgną po książki.Fajnie wiedzieć, jakie są ciekawe miejsca w Warszawie. Tym razem było trochę jak w powieści detektywistycznej - mam na myśli paznokcie z naklejkami. Podoba mi się Weroniko, że pokazałaś co nie wyszło - to było ciekawe doświadczenie. Jednym słowem jest to post "z pazurkiem"

    OdpowiedzUsuń
  6. A to mój ulubiony kot :-) https://www.youtube.com/watch?v=TDihHkZ_zi8

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejka, fajny post :) Jeszcze nigdy nie byłam w tego typu kawiarni, ale zachęciłyście mnie do tego. Muszę się tam kiedyś wybrać. Paznokcie wyszły wam urocze, te pierwsze trochę lepsze (ale to tylko moja opinia), zakładka też jest fantastyczna. Cieszę się też, że zachęcacie do pomocy zwierzętom, macie za to u mnie wielkiego plusa <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękujemy <3
      Zachęcamy do pójścia do kawiarni choć raz, żebyś sprawdziła, czy podoba Ci się takie miejsce :)

      Usuń
  8. śliczne te pierwsze paznokcie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Być może wybiorę się z przyjaciółkami do tej kawiarni, bo jedna jest fanką kotów :) Pazurki świetne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;)
      Jeśli jest fanką, to pewnie jej się spodoba koci klimat :)

      Usuń
  10. Ta zakładka jest przesłodka, w książce wygląda po prostu zajebiście, muszę spróbować sobie taką zrobić :3
    PS. Czy mogę spytać jak wabią się wasze koty?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękujemy :3 Życzymy powodzenia.
      Tereska nie ma kotów :( Natomiast kotka na zdjęciu należy do Weroniki i nazywa się Sisi.

      Usuń
  11. Ale świetny post, zakładka przeurocza;) i zdjecia, jak zwykle piękne. Jaki słodziak z tego tygryska<3 Po książki pewnie niedługo sięgnę, zresztą jak po prawie każde z tego bloga. I oczywiście ŚLICZNE paznokcie:) obie wersje mi sie podobają, bardzo lubię różowy kolor, a to pierwsze zdobienie jest po prostu GENIALNE! Fajnie dobrane kolory i przesłodko wygląda kotek z tymi łapciami:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy, mamy nadzieję, że kolejne posty też Ci się spodobają :)
      Tygrysek jest rzeczywiście uroczy, mamy nadzieję, że inne osoby, które posiadają swoje kociaki też się pochwalą swoimi pięknymi pupilami ;)
      Wszystkich zachęcamy :)

      Usuń
  12. Najbardziej spodobała mi się zakładka w kształcie kota. Ale zaintrygowała mnie również kawiarnia Miau Cafe. Zgadzam się, że to rewelacyjny pomysł dla osób, które chciałyby mieć kontakt z kotami, a z jakichś powodów nie mogą. Ja mam akurat dwa koty i ich wybujałe osobowości w zupełności mi wystarczą, ale jeśli będę mieć kiedyś po drodze, to wybiorę się do Miau Cafe z czystej ciekawości:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękujemy :)
      Polecamy tę kawiarnię, panuje tam naprawdę przyjazna i przytulna atmosfera.
      Może wyślesz nam zdjęcia swoich kotów do "Galerii Waszych Kocich Przyjaciół"? Na razie zdecydowała się na to tylko jedna osoba, a chcemy pokazać, że nie gryziemy ;) Może jak Ty wyślesz to ktoś się przekona? Oczywiście jeśli chcesz, odpowiednio Cię podlinkujemy...

      Usuń
  13. muszę się w końcu wybrać do Miau Cafe ;) ale muszę, też przyznać, że już od kilku osób słyszałam podobne uwagi ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcamy, żeby samemu się przekonać ;)
      Daj znać, jak Ci się podobało :)

      Usuń
  14. Fajny wpis. Najlepsza zakładka do książki. Osobiście wolę koty o wiele bardziej od psów ale pieski też kocham.
    A poniżej mój kot:
    http://spolecznosc.tja.pl/fotki/d/20779_1456508229_1569.jpg
    Jeszcze jedno zdjęcie na awatarze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękujemy :)
      Dodałyśmy zdjęcia od Ciebie do postu. Mamy nadzieję, że nie masz nic przeciwko :P

      Usuń
    2. Nie. Nawet trochę na to liczyłam.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  15. Ucieszyłam się. Przez jakiś czas tu w szpitalu gdzie jestem nie miałam dostępu do neta. Wchodzę na wasz blog a tu wpis o kotach :).
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  16. Jak tylko zobaczyłam komentarz Tereski u mnie przybiegłam zobaczyć to kocie zdobienie, i faktycznie jest dość podobne, wyszło świetnie ;) A kocia kawiarnia to bardzo fajny pomysł, mam nadzieję, że jednak uda się taką otworzyć w Poznaniu, byłoby cudownie <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :D
      Trzymamy kciuki za kocią kawiarnię w Poznaniu!

      Usuń

Czytamy wszystkie komentarze i odpowiadamy na nie.
Zaglądamy na blogi osób komentujących.
Trafimy bez problemu na Twój blog, więc nie wklejaj linków pod inspiracjami. Przedstawić się i zostawić link możesz tutaj - Przedstaw się. Poza tym link do Twojego wpisu może trafić do naszej inspiracji. Sprawdź zakładkę Twórz z nami.
Nie wymieniamy się obserwacjami. Obserwujemy blogi, które podobają się przynajmniej jednej z nas.

Facebook
Polub nas na Facebooku!