Strony

wtorek, 8 listopada 2016

Inspiracja krajem - Japonia

Dzisiaj nowy typ inspiracji... Post całkowicie poświęcony krajowi - Japonii.
Pewnie pociągniemy tę serię, ale najpierw chcemy zobaczyć, jak Wam się spodoba. Po obejrzeniu koniecznie napiszcie, co o tym sądzicie :D

Znajdziecie tutaj japońskie zdjęcia, recenzję restauracji Uki Uki, recenzję zbioru opowiadań "Mężczyźni bez kobiet", japońskie paznokcie z misiem Rilakkumą, recenzję anime "Hotarubi no Mori e" oraz origami - żurawia.

Przy okazji chciałybyśmy też ogłosić kilka drobnych kwestii :)


Drobne ogłoszenia

  • Prosimy o pozostawianie pomysłów na inspiracje pod spisem postów :) Tam będziemy zaglądać w poszukiwaniu tematów na kolejne wpisy. Pomysły z komentarzy czasem nam się gubią :(
    Oczywiście pomysły z ankiet mamy w jednym miejscu i staramy się realizować. 
  • Ponieważ nie zawsze się ze sobą zgadzamy, postanowiłyśmy podpisywać się pod komentarzami zostawianymi na Waszych blogach ~Wer (Weronika) oraz ~Ter (Tereska) 
  • Zapraszamy Was serdecznie na naszego Instagrama (Werterownia), gdzie ostatnio praktycznie codziennie wrzucamy zdjęcie i jesteśmy aktywne :) 
  • Zapraszamy Was również na naszego Facebooka (klik), gdzie nie tylko informujemy Was o nowych postach, ale też wprowadziłyśmy kilka ciekawych serii. Codziennie publikujemy post - Werterownia cytuje..., Werterownia czyta..., itp. Mamy nadzieję, że Wam się spodoba ;)

Japońskie zdjęcia
















Możliwe, że zastanawiacie się, co na japońskich zdjęciach robią kaczki.
Otóż są to kaczki mandarynki, które zamieszkują m.in. Japonię i tam też zimują :)

Wizyta w restauracji japońskiej Uki Uki w Warszawie


Wybrałyśmy się do japońskiej restauracji Uki Uki w Warszawie aż dwukrotnie :) 

Jeśli chcecie znaleźć menu lub adres restauracji, to polecamy stronę internetową: 
http://www.ukiuki.pl/

Post nie jest sponsorowany. Za wszystkie zamówione produkty zapłaciłyśmy same.



Zapraszamy na recenzję!

Wystrój restauracji jest nieco mniej japoński, niż można by tego oczekiwać. Stoły są drewniane, a na jednej ze ścian ustawiono książki, origami oraz powieszono japońskie obrazki. Całość nawiązuje do Japonii, ale raczej luźno i w bardziej nowoczesnym, współczesnym stylu.

My potraktowałyśmy restaurację raczej jako kawiarnię i zamówiłyśmy dwukrotnie lody oraz napoje :)

Zostałyśmy bardzo dobrze obsłużone - za pierwszym razem przez niezwykle przystojnego kelnera z czarującym głosem, a za drugim przez kelnerkę. Jesteśmy zadowolone z obsługi. W menu nie znajdziecie informacji o tym, czym jest np. "macha au lait", ale kelner/kelnerka wszystko chętnie wyjaśnia.

Ważną kwestią jest, że Uki Uki jest restauracją z prawdziwego zdarzenia, o czym wcześniej nie miałyśmy pojęcia. Idąc tam, spodziewałyśmy się raczej przytulnej knajpki, a zastałyśmy profesjonalną restaurację.



Najbardziej zaskakujący był jeden element... Chcemy Was ostrzec przez rosnącymi pigułkami!
Po złożeniu zamówienia kelner przyniósł nam coś, co przypominało dwie białe pastylki oraz dwie szklanki z wodą. Zalał białe krążki wodą, a one urosły, tworząc dwa ruloniki.
Byłyśmy nieco zmieszane, ale na szczęście kelner wytłumaczył nam, że woda służy do picia, a białe obiekty to po prostu mokre serwetki :D
Dajcie znać, czy spotkaliście się z czymś takim, bo dla nas był to szok.


Jeśli chodzi o ceny, to są one raczej wysokie, jak przystało na prawdziwą restaurację. Konkretów dowiecie się z menu na stronie internetowej.

Za pierwszym razem zamówiłyśmy Matcha Ice Cream, czyli lody z zielonej herbaty z syropem muscovado oraz Azuki Ice Cream, czyli lody z fasolki adzuki. Trudno nam ocenić, które z nich były lepsze. Oba desery bardzo nam zasmakowały, choć były dość specyficzne. Ze zdziwieniem odkryłyśmy, że naprawdę smakują jak herbata i fasolka. Nigdy nie jadłyśmy czegoś podobnego. Lody były wyjątkowe, japońskie i pyszne. Syrop, którym polano te z zielonej herbaty, był bardzo słodziutki i świetnie pasował do całego deseru.

Spróbowałyśmy też klasycznej zielonej herbaty (japanese green tea), która smakowała jak typowa zielona herbata :) Jeśli lubicie, to polecamy. Zamówiłyśmy też sok Mogu Mogu o smaku liczi, który został podany w uroczej butelce :P Pływały w nim kawałki owoców.

Za drugim razem skusiłyśmy się na Choya Kokuto ice - lody waniliowe z likierem i syropem, oraz na Matcha mochi ice, czyli lody z zielonej herbaty z syropem i mochi (są to Matcha Ice Cream + kuleczki mochi).
Musimy przyznać, że naprawdę tęskniłyśmy za smakiem lodów z zielonej herbaty i cieszymy się, że ponownie ich skosztowałyśmy. Kuleczki mochi przypominały nam konsystencją małe kluski albo kopytka. Trudno jest nam je opisać. Były raczej specyficzne niż smaczne, ale to już kwestia gustu. Na pewno jest to nowe, ciekawe doświadczenie :) Teresce smakowała też posypka na lodach, gdy była zmoczona.



Lody waniliowe były pyszne. Można było w nich dostrzec czarne kawałeczki wanilii, więc były to prawdziwie waniliowe lody, a nie śmietankowe, jak to często bywa ;)
Syrop muscovado również z takim połączeniem przypadł nam do gustu. Jedynie likier wydał nam się tutaj zbędny. Właściwie zjadłyśmy lody bez niego, co było możliwe, gdyż podano go w osobnym naczyniu.

Jako napoje wybrałyśmy tym razem genmai tea, czyli zieloną herbatę z prażonego ryżu i macha au lait, którą zaraz bliżej opiszemy.



Ryżowa herbata była specyficzna, ale bardzo smaczna. Możemy porównać to do picia wafli ryżowych (gdyby oczywiście były one w formie płynnej). Smak był bardzo intensywny.

Zdecydowanie najsłabiej wypadła macha au lait... Był to zielony napój z mlekiem i pianką.
Pianka była naprawdę niedobra, wręcz obrzydliwa :P Nawet kelner za pierwszym razem odradzał nam tę herbato-kawę. Sam napój smakował jak zielsko... Tereska dała radę wypić całość i na koniec była już nieco bardziej przekonana do zielonej cieczy niż przy pierwszym łyku, ale mimo to nigdy więcej nie chciałybyśmy tego próbować. Nie polecamy! Dla nas były to glony z mlekiem.

Podsumowując, jesteśmy bardzo zadowolone i możliwe, że wybierzemy się tam ponownie :) Jeśli jesteście z Warszawy, to serdecznie polecamy.



Recenzja zbioru opowiadań "Mężczyźni bez kobiet"



Zbiór opowiadań japońskiego pisarza Murakamiego "Mężczyźni bez kobiet" zawiera siedem historii. Każda z nich dotyczy samotnego mężczyzny.

Nasza opinia:

Mamy mieszane uczucia i jesteśmy troszkę zaskoczone. Nasłuchałyśmy się wielu zachwytów o Murakamim, dlatego nie spodziewałyśmy się tak specyficznego stylu.

Nie jesteśmy przyzwyczajone do formy opowiadań. Czytamy raczej powieści, w których można poznać i polubić bohaterów, przeżywać ich wzloty i upadki, czekać z niecierpliwością na rozwinięcie akcji, by w końcu dojść do spektakularnego bądź dość przeciętnego i rozczarowującego finału. W tych opowiadaniach nagle nam tego zabrakło.
To było coś zupełnie innego. Dość monotonna, rozwijająca się swoim rozwlekłym tempem fabuła... Wydarzenia, które zdają się nie mieć sensu... Bohaterowie,  niby przeciętni ludzie, jednak wszyscy na swój sposób niezwykli i trudni do zrozumienia... Każde opowiadanie było niczym powolny, monotonny, surrealistyczny i urwany w połowie sen, który pozostawia po sobie wiele emocji, a czasem zupełną pustkę :P
Wszystkie opowiadania ukazywały historie różnych bohaterów, jednak były w pewien sposób połączone, pasowały do siebie, a przede wszystkim przedstawiały samotność w odmienny sposób.
Opisane historie nie do końca do nas trafiły. Na pewno wywołały w nas specyficzne emocje, ale większość z nich wydała nam się przede wszystkim dziwna i nieco bezsensowna. W pewnym stopniu zapadły nam w pamięć, ale bez pełnego zrozumienia nie mają zbyt wiele wartości. Wydaje nam się, że nie mamy jeszcze tyle doświadczenia życiowego, żeby w pełni pojąć ich sens. Przypuszczamy, że  jesteśmy zbyt młode i naiwne, aby utożsamiać się z bohaterami. Poza tym to, że prawie wszyscy są mężczyznami, zdecydowanie nie ułatwia tego zadania.

Opowiadanie pt. "Kino" bardzo nam się podoba. Jest jednak przygnębiające, nieco smutne i urwane. Najpierw myślałyśmy, że to jedno z nielicznych, w których coś się dzieje, ale tak nie jest. Wydarzenia nie mają oczywistego sensu. Ważne jest jedynie, co symbolizują. Mamy wrażenie, że to jedyne opowiadanie, które zrozumiałyśmy, ale też nie w pełni. Naszym zdaniem to opowiadanie zasługuje na uwagę i jeśli kiedyś miałybyśmy sięgnąć po "Mężczyzn bez kobiet" ponownie, to właśnie to opowiadanie musiałybyśmy przeczytać. Dla nas ma największą wartość, a emocje, jakie przekazuje, są nam najbliższe. Na początku jest nieco nudne, ale w niespodziewanie przyjemny sposób monotonne - ma wyjątkowy klimat.
To zdecydowanie fajna odmiana po najbardziej specyficznym opowiadaniu "Szeherezada", którego chyba nie potrafimy zrozumieć. Ani relacja miedzy Habarą a Szeherezadą, ani jej dziwne zakochanie, ani historia o minogach nie wydają mi się zawierać sensownego przesłania. Ponadto niektóre fragmenty naprawdę są na granicy przyzwoitości (jak dla nas).
"Zakochany Samsa" nie przypadł nam do gustu. Udaje "Przemianę" F. Kafki, ale tutaj to robak przemienia się w człowieka. Opowiadanie jest obrzydliwe i nie podoba nam się, ale dla fanów "Przemiany" to pozycja obowiązkowa :)
Bardzo dobrym pomysłem jest wprowadzenie dialektu z Kansai w opowiadaniu "Yesterday". Ogromny plus dla tłumacza, który zamienił go na... gwarę poznańską. Nigdy wcześniej nie czytałyśmy czegoś takiego, więc ucieszyło nas takie urozmaicenie.
Ostatnie opowiadanie "Mężczyźni bez kobiet" fajnie zamyka i podsumowuje całość, ale nie podoba nam się. Jego refleksyjny wymiar jest burzony przez wzmianki o fizjologii mężczyzny. W tym opowiadaniu całkowicie nas one zirytowały - są w pełni zbędne.

Generalnie opowiadania są w dziwny sposób erotyczne, ale nie jest to ani ładne, ani namiętne. Raczej ukazują suche, praktyczne spojrzenie na miłość. Trochę denerwował nas nacisk na fizyczny aspekt seksualności. Wspominanie o sferach intymnych było, według nas, w przeważającej większości przypadków niepotrzebne. Choć być może do tego również się dorasta.
Chyba najbardziej specyficzne we wszystkich opowiadaniach jest to, że Murakami niewiele mówi o emocjach, a przecież pisze o miłości i samotności. Opisuje uczucia sucho, beznamiętnie, co odbiega od typowego przedstawienia relacji damsko-męskich. Ten fakt jest spotęgowany przez styl autora - konkretny i rzeczowy.

Opowiadania zawierają celne porównania i niespotykane metafory, ale dziwne fragmenty (jak na przykład podrzucenie tamponu do szuflady ukochanego chłopaka), a także natłok niezdrowego erotyzmu, nie pozwalają nam się nimi nacieszyć.

Historie są dość nudne, monotonne i bywają jakby niedokończone. Mają w sobie coś wyjątkowego, ale my nie do końca potrafimy to zrozumieć i docenić.
Nie potrafimy jednoznacznie ocenić "Mężczyzn bez kobiet". Była to ciekawa podróż po świecie japońskiego pisarza, ale spodziewałyśmy się więcej i wiele elementów nie przypadło nam do gustu.


Japońskie paznokcie -  miś Rilakkuma


Miś Rilakkuma oraz mniejszy miś Korilakkuma zostali bohaterami moich japońskich paznokci ;) 
Zainspirowałam się tym obrazkiem: 
(źródło - https://store.line.me/stickershop/product/3498/en)


Rilakkuma jest w Japonii bohaterem książeczek i gier, ale przede wszystkim motywem wielu gadżetów! 

1. Pomalowałam paznokcie różowym lakierem Essence the gel nail polish nr 13 forgive me. Zdjęcie zostało wykonane telefonem, dlatego jest kiepskiej jakości :(


2. Za pomocą sondy do zdobień o malutkiej końcówce wykonałam kropeczki na małym palcu oraz kciuku. 
Kciuk - żółty lakier Golden Rose Rich Color 48
Mały palec - różowy lakier brokatowy OPI ->> recenzja



3. Czas na misia Rilakkuma! 

  • Najpierw wykonałam zarys pędzelkiem z Empiku i brązową farbką (zmieszałam kolory farbek ze zdjęcia). 





  •  Białą farbką wykonałam pyszczek i brzuszek, a żółtą uszka.



  • Czarnym kolorem i bardzo cieniutkim pędzelkiem wykonałam kontury, oczka i pyszczek.




  • Obszar, który pozostał różowy zakropkowałam lakierem Carla Cosmetics 4D - 186


4. Misia Korilakkuma wykonałam w taki sam sposób. 



5. Powróciłam jeszcze do kropeczek. 
Na drugim palcu - Colour Alike 548
W tle za Korilakkumą - OPI Rising Star

6. Całość pokryłam bezbarwnym lakierem Essence the gel nail polish 01 absolute pure. Tak wyglądają paznokcie z misiem Rilakkuma inspirowane Japonią!

Poniżej możecie obejrzeć zdjęcia obu dłoni. Niektóre zdjęcia zostały wykonane po 7 dniach noszenia, a mam wrażenie, że nie jest to widoczne :P










"Hotarubi no mori e" Takahiro Omori - film animowany


Tytuł przetłumaczony na język polski brzmi "W stronę lasu Świetlików".
Film opowiada historię Hotaru, która poznaje noszącego maskę Gina. Chłopak nie może zostać dotknięty przez człowieka, gdyż wtedy zniknie.



Nasza opinia: 

"Hotarubi no mori e" jest krótką, ale bardzo ładną animacją. Nie jesteśmy wielkimi fankami anime, a mimo to historia niewinnej miłości skazanej na niepowodzenie zainteresowała nas i poruszyła.
Przez cały film towarzyszy nam japoński klimat i raczej melancholijny nastrój. Ciekawie było obejrzeć coś zupełnie odmiennego kulturowo.
W filmie jest sporo urzekających krajobrazów, więc przyjemnie się go ogląda.
Zadziwiająca jest dbałość o takie szczegóły jak gra cieni na twarzach czy ubraniach bohaterów.

Uwaga! Dalsza część zawiera spoilery!

Zakończenie anime jest smutne, co wcale nas nie zaskoczyło. Od początku w filmie panuje atmosfera smutku i tęsknoty. Zdajemy sobie sprawę, że to zakończenie było jedynym, które pasowało.
"Hotarubi no mori e" bardzo nam się podobało, ale raczej nie zaczniemy teraz masowo oglądać anime.
Polecamy osobom szukającym szczerej i wzruszającej, a przy tym pięknej historii.


Dopisek Tereski:
Historia Hotaru i Gina była smutna, lecz pewne fragmenty były zabawne :) 
Bardzo podoba mi się muzyka - pasuje i jest przyjemna. 

Dopisek Weroniki:
Moim zdaniem muzyka w filmie była zbyt zauważalna. Powinna być jedynie tłem, a często stanowiła pierwszy plan. 
Na początku przeszkadzały mi japońskie głosy, ale ostatecznie się do nich przekonałam :) 
Maska Gina przywodziła mi na myśl horrory, takie jak "Piątek trzynastego".
Hotaru była bardzo naturalna i spontaniczna, co pasowało do atmosfery.


Origami - żuraw


Chociaż sztuka składania papieru - origami (po japońsku 折り紙 ), pochodzi z Chin, to uważana jest za tradycyjną sztukę japońską, gdyż właśnie tam rozwinęła się i rozpowszechniła.

Żuraw w tradycji japońskiej jest symbolem długowieczności i szczęścia. Jest to również najbardziej popularny wzór origami. Gdy w 1797 r. w Japonii powstał pierwszy podręcznik origami, pokazano w nim aż 49 sposobów składania żurawia!


Ja swojego żurawia zrobiłam w małym rozmiarze :)







A tu zakulisowe zdjęcie... Powiał wiaterek, żuraw origami sfrunął do wody i został wyłowiony :P




Dziękujemy za przeczytanie postu z inspiracjami. Zachęcamy do wykonania własnych prac :) Podzielcie się z nami swoimi pomysłami, uwagami i pytaniami w komentarzach. Mamy nadzieję, że zainspirowałyśmy kogoś do skorzystania z naszych pomysłów :)

Zdjęcia zostały wykonane przez nas poza obrazkiem z anime, który pochodzi ze strony www.fanpop.com i grafiką okładki książki "Mężczyźni bez kobiet", która pochodzi ze strony lubimyczytac.pl

Jeśli chcesz być na bieżąco, polub nas na Facebooku. Tam pojawiają się informacje o nowych postach.
Zapraszamy też do obserwowania naszego bloga i profilu na Instagramie :) 


61 komentarzy:

  1. Kultura japońska mnie nie przyciąga, ale pazurki są obłędne, a misie przeurocze :) Zdjęcia także są przepiękne ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Weroniko czy mogłabyś zdradzić "personalia" i pochodzenie Twoich farbek? Proszę... A może mogłabyś zrobić też ich zdjęcie i napisać jak bardzo są trwałe na paznokciach, jak szybko schną, gdzie kupiłaś i za ile :-)Trzeba przyznać, że nieźle Ci wychodzi malowanie nimi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Zapraszamy na Facebooka, gdzie powstała ich recenzja - KLIK

      Usuń
    2. Ogromne dzięki, już widziałam! Fajnie, że zawsze można na Was polegać. Jesteście precyzyjne, człowiek czuje się ważny - nie zbywacie pytań lapidarną odpowiedzią. Kocham Was za to <3

      Usuń
    3. Bardzo dziękujemy za tak miłe słowa <3

      Usuń
  3. świetny pomysł na takie posty inspirujące ;)
    recenzja restauracji mnie zaciekawiła, i te serwetki mokre :D extra musi robić wrażenie ;)
    ale najbardziej spodobały mi się pazury ;o meeega! podziwiam talent :D

    Spodobał mi się Wasz blog i obserwuję go ;D (jako Dagmara K)
    Zapraszam częściej do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękujemy :)
      Serwetki są genialne. Można je kupić przez internet, ale są dość drogie...
      Jeszcze raz dziękujemy ;) Z chęcią będziemy zaglądać.

      Usuń
  4. Ja to chyba jednak wolę Koreę :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Paznokcie są słodkie <3 Takie niespotykane :) i ta długość <3
    Fajnie jest poczytać o czymś nowym, interesującym :) Większość to dla mnie nowość :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudne pazurki i wspaniałe zdjęcia :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Tradycyjnie zachwycam się paznokciami - Miśki są urocze! I dziękuję za przypomnienie o istnieniu w Łazienkach tej japońskiej części :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :)
      No cóż... Musimy się przyznać, że jest to chińska część Łazienek :P Jednak kaczki mandarynki zamieszkują Japonię, a architektura zamieszczona na zdjęciach jest typowa dla tych obszarów Azji ;) Weronika miała jedno zdjęcie z japońskiego ogrodu z Wrocławia, ale okazało się być ono mniej japońskie niż chiński ogród :D

      Usuń
    2. Szczerze mówiąc to mam problem z rozróżnieniem, czy coś jest chińskie, czy japońskie ;)

      Usuń
  8. Śliczny manicure :) te kolorowe kaczki z brązowymi ogonami są piękne, wyglądają jak sztuczne :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Faktycznie, kaczki mandarynki są przepiękne i bardzo fotogeniczne :P

      Usuń
  9. Fantastyczny pomysł na inspiracje z różnych krajów, na pewno będę czekać na następne :)
    Pazurki z Rilakkumą są takie przesłodkie, zdjęcia też są przepiękne, niezwykle klimatyczne <3 nie czytałam jeszcze tej akurat książki Murakamiego, ani nie widziałam tego filmu, ale zapowiada się ciekawie, więc muszę to koniecznie nadrobić :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękujemy :)
      Pewnie zdecydujemy się na inspiracje kolejnymi krajami.
      Zachęcamy do czytania i oglądania!

      Usuń
  10. Ja akurat nie jestem jakąś ogromną fanatyczką Japonii :)

    Mój blog ♥ Serdecznie zapraszam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My również nie jesteśmy fanatyczkami Japonii, ale staramy się dbać o różnorodność na blogu i pokazywać, że wszystko może nas zainspirować ;)
      Prosimy o nieumieszczanie linków w komentarzach. Od następnego wpisu będziemy kasować komentarze z jawną reklamą. Znajdujemy blogi naszych czytelników bez problemu.

      Usuń
  11. Niesamowity post! Marzę o wycieczce do Japonii :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Wszystko cudne, ale najbardziej zainteresowała mnie część o lodach :P

    OdpowiedzUsuń
  13. śliczne pazurki! mnie bardzo podoba się motyw origami - i na ubraniach, i w biużuterii i na paznokciach :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Kocham Japonię, jest cudowna. Uwielbiam też anime, ale nie znałam akurat tego :o
    Jeśli chciałybyście obejrzeć jakieś inne amino to śmiało piszcie, na pewno wam podpowiem :)

    A właśnie! Zapomniałabym! Teraz możecie zrobić inspirację Francją :) Uważam że ten kraj jest ciekawy.

    Pozdrawiam was, dziewczyny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :) Obawiamy się, że średnio mamy teraz czas na anime :(
      Świetny pomysł! Taka inspiracja pewnie się pojawi.
      Pozdrawiamy :*

      Usuń
  15. O jacie :)
    Paznokcie cudne :)
    Zbiór opowiadań dodałam do listy książek do przeczytania (ja nie wiem, kiedy to wszystko przeczytam :( )
    Film animowany też na pewno obejrzę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :)
      Każdy ma chyba stos książek do przeczytania, który stale się powiększa. Życzymy więcej czasu na czytanie!
      Miłego oglądania ;)

      Usuń
  16. Japonia, to niestety nie moje trendy. Jednak przyjemnie czytalo się ten post.
    Kiedyś czytywałam Murakamiego. Mam nawet kilka jego książek. Pozdrawiam M

    OdpowiedzUsuń
  17. Mój mąż miał hyzia na punkcie Japonii i bardzo chciał się tam przeprowadzić. Całe szczęście, że mu to przeszło. Za nic w świecie bym się tam nie odnalazła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może okazałoby się, że pokochałabyś Japonię... Czasem po prostu boimy się zmian :)

      Usuń
  18. ładne pazurki i ładnego żurawia zrobiłaś ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :)
      Weronika zrobiła paznokcie, a Tereska żurawia.

      Usuń
  19. cudowny wpis! uwielbiam Japonię i wszystko co się z nią wiąże, więc wszystko tu mnie zainteresowało *.* chyba zacznę robić origami :D
    a to anime jest jednym z moich ulubionych ♥ ale ryczałam...
    paznokcie genialne *.* szkoda, że nie mam talentu do zdobienia :/
    pozdrawiam, zapraszam :)
    stylowana100latka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy bardzo :)
      Zachęcamy do spróbowania swoich sił w origami!
      Zdecydowanie to anime należy do smutnych i wzruszających.
      Wszystkiego można się nauczyć - zdobienia paznokci także ;)
      Pozdrawiamy i prosimy o niezamieszczanie linków w komentarzach. Z łatwością trafiamy na blogi naszych czytelników.

      Usuń
  20. Przypomniał mi się mały Ogród Japoński we Wrocławiu, piękny ;)
    No te chusteczki z wodą to pierwsze słyszę, pewnie najpierw niewiedziała bym co powiedzieć, a później zaczęła się śmiać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;) Rapidograf mam Rystora ten najpopularniejszy i w dobrej cenie, więc śmiało możesz go brać ;)

      Usuń
    2. Weronika była w tym ogrodzie :) Rzeczywiście jest przepiękny.
      Nas serwetki nieco speszyły :D
      Dzięki za polecenie rapidografu!

      Usuń
  21. Fajne, kocham Japonię i wszystko co z nią związane, czy na waszym blogu będą jeszcze jakieś oceny japońskich animacji albo czegoś w tym stylu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Hmm... Na naszym blogu pojawiają się różnorodne inspiracje. Być może pojawi się post z innym azjatyckim krajem, ale pewnie nie w najbliższym czasie.
      Jeżeli masz konkretne pomysły, co mogłybyśmy przygotować, to bardzo prosimy o informację ;)
      Np. ktoś kiedyś prosił nas o "Igrzyska śmierci", dlatego przygotowałyśmy Inspirację ogniem z recenzją tej powieści.

      Usuń
  22. Przerażają mnie te rosnące produkty, które pochodza z Chin. Jakies pigułkki, ciasteczka, obiady i inne rzeczy :) I czy na zdjęciach jest Mandarynka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat post dotyczy Japonii... Choć być może rosnące serwetki są produkowane w Chinach...
      Tak, są to mandarynki. Jest to napisane pod zdjęciami.

      Usuń
  23. Te kaczuszki ze zdjęć śliczne i misie na paznokciach milutkie :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Lody pobudziły mój apetyt. Z wielką chęcią bym je spróbowała :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli jesteś z Warszawy, to nic nie stoi na przeszkodzie :D

      Usuń
  25. Jakie piękne paznokcie! A zdjęcia naprawdę ciekawe :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Świetnie! Cudne paznokcie. Żuraw origami to świetny pomysł i na pewno go spróbuję zrobić. :)

    OdpowiedzUsuń

Czytamy wszystkie komentarze i odpowiadamy na nie.
Zaglądamy na blogi osób komentujących.
Trafimy bez problemu na Twój blog, więc nie wklejaj linków pod inspiracjami. Przedstawić się i zostawić link możesz tutaj - Przedstaw się. Poza tym link do Twojego wpisu może trafić do naszej inspiracji. Sprawdź zakładkę Twórz z nami.
Nie wymieniamy się obserwacjami. Obserwujemy blogi, które podobają się przynajmniej jednej z nas.